Kolejna moja pisemna wypowiedz, utrzymana będzie w tonie kulturoznawczym. Tym razem o „Królestwie Kobiet”. A bardziej szczegółowo o praktykach społeczności żyjącej na granicy południowych chińskich prowincji Junnan i Syczuan. Dlaczego zainteresowały mnie kobiety Mosuo? Podziw? Zazdrość? A może to zwykła ciekawość i chęć poznawania nowych kultur?
Mosuo to społeczność w której instytucja małżeństwa nie istnieje, kobiety mogą otwarcie współżyć z dowolną liczbą partnerów. Związki te noszą miano „małżeństwa z doskoku”J lub „małżeństwa przechodnie”. Kobiety mają prawo wyboru partnera, zarządzają domem, pieniędzmi, rozdzielają obowiązki.
Mężczyźni pozostają w pozycji podrzędnej do kobiet. Pojęcie męża i ojca formalnie tu nie istnieje. Narodzin dzieci się nie rejestruje i nie ustala ojcostwa. Dziecko zwykle nie wie kto jest jego biologicznym ojcem, a do wszystkich mężczyzn zwraca się po prostu „wujku”. Mężczyźni wykonują najcięższe prace fizyczne i chociaż pełnią funkcję sołtysów wiosek, to tylko dlatego, że ułatwia to kontakt z władzami chińskimi.
Ten swoisty matriarchat nie jest jednak odarty z resztek sentymentów i kobiecej wrażliwości. Nie jest to także zwykła rozwiązłość i brak norm obyczajowych, cały system oparty jest na sztywnych ramach, które do tej pory nieźle wypełniały swoją funkcję. Życie w klanach zmusza do podejmowania wspólnych decyzji, tu nie ma miejsca na dyktaturę. Kobiety faktycznie mają możliwość posiadania więcej niż jednego kochanka, jednak znaczna część podtrzymuje długotrwały związek z jednym partnerem i vice versa.
I tak przy braku formalnych środków egzystowania miłość okazuje się jedynym i najważniejszym elementem spajającym związek. Nie ma miejsca na kłótnie, przemoc, spory o spadki i posagi, rozwody i zdrady. Świat idealny.
A teraz przenieśmy te realia na „nasz” grunt europejski…… mnie się nie udało, ale Wam życzę powodzenia.
Źródło: K. Darewicz, „National Geographic Polska”, nr 3/ 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz